taki sen. Jestem w metrze, idę po torach, rozglądam się i zastanawiam, czy już wcześniej tutaj byłam. Jestem między ludźmi. Szybko się poruszają, a ja zwalniam i patrzę. Mijają mnie, jakby mnie nie było. Widzę swoje dziecko, macham, uśmiecham się i nic. Czuję niepokój. Nagle spotykam moją koleżankę z pracy, która mi mówi, Asia przecież ty nie żyjesz. Wtedy zauważam, że jest nas więcej. Czuję ogromny smutek i strach o dziecko. Jak ją ochronię, jak pomogę w życiu, przecież jest jeszcze mała. Płaczę. Potem idę do niej. Czeka na pociąg, jest sama, chcę ją przytulić, staram się i nie mogę. Ta ogromna niemoc jest przygnębiająca. Potem jestem blisko i patrzę z boku. Tyle mogę zrobić.
Tyle różnych snów pamiętam, ale ten był wyjątkowy, bo zupełnie inny.
Daje tyle do myślenia.
sny są zwierciadłem duszy. Czasem przejmujące i bolesne i takie chyba pamiętamy najbardziej.
OdpowiedzUsuńJa mam powtarzający się sen o windzie, z której nie mogę wyjść, albo o tym jak ktoś dobija się w nocy siekierą do drzwi, a ja próbuję zawołać pomocy, ale okazuje się, że straciłam głos. Koszmar
Po takim śnie można się obudzić mocno rozdygotanym...
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że to tylko sen i snem pozostanie.
Ściskam Cię ciepło Asiu :*
I do miłego zobaczenia :)
Strach o swój jedyny skarb jaki człowiek może mieć na świecie...bolesne. Bezradność, kiedy nie można już pomóc ani nawet zaszkodzić. Nic. Uciekaj Jaśmine od tego...tylko od tego jednego uciekaj!
OdpowiedzUsuń