wtorek, 4 czerwca 2013

Miałam

 taki sen. Jestem w metrze, idę po torach, rozglądam się i zastanawiam, czy już wcześniej tutaj byłam. Jestem między ludźmi. Szybko się poruszają, a ja zwalniam i patrzę. Mijają mnie, jakby mnie nie było. Widzę swoje dziecko, macham, uśmiecham się i nic. Czuję niepokój. Nagle spotykam moją koleżankę z pracy, która mi mówi, Asia przecież ty nie żyjesz. Wtedy zauważam, że jest nas więcej. Czuję ogromny smutek i strach o dziecko. Jak ją ochronię, jak pomogę w życiu, przecież jest jeszcze mała. Płaczę. Potem idę do niej. Czeka na pociąg, jest sama, chcę ją przytulić, staram się i nie mogę. Ta ogromna niemoc jest przygnębiająca. Potem jestem blisko i patrzę z boku. Tyle mogę zrobić.

Tyle różnych snów pamiętam, ale ten był wyjątkowy, bo zupełnie inny. 
Daje tyle do myślenia.



3 komentarze:

  1. sny są zwierciadłem duszy. Czasem przejmujące i bolesne i takie chyba pamiętamy najbardziej.
    Ja mam powtarzający się sen o windzie, z której nie mogę wyjść, albo o tym jak ktoś dobija się w nocy siekierą do drzwi, a ja próbuję zawołać pomocy, ale okazuje się, że straciłam głos. Koszmar

    OdpowiedzUsuń
  2. Po takim śnie można się obudzić mocno rozdygotanym...
    Mam nadzieję, że to tylko sen i snem pozostanie.
    Ściskam Cię ciepło Asiu :*
    I do miłego zobaczenia :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Strach o swój jedyny skarb jaki człowiek może mieć na świecie...bolesne. Bezradność, kiedy nie można już pomóc ani nawet zaszkodzić. Nic. Uciekaj Jaśmine od tego...tylko od tego jednego uciekaj!

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za Twój komentarz